Parafrazując stary dowcip (uwaga, suchar): „Dlaczego słoń ma trąbę? – Żeby się tak nagle nie zaczynał”, możemy odnieść to do naszego ćwiczenia wprowadzającego.
Najczęstszym błędem trenerów jest szukanie atrakcyjnego ćwiczenia bez patrzenia na kontekst szkolenia. W naszym przypadku chodzi o sprytną „rozbiegówkę” szkolenia, a nie tylko o efekt „wow”. Ćwiczenia wprowadzające muszą po pierwsze być wpisane w kontekst szkolenia, a pod drugie: powinny realizować chociażby jeden z poniższych celów.
Cel 1. Ćwiczenie ma integrować uczestników (może to być rodzaj „lodołamacza”).
Cel 2. Ćwiczenie ma dać trenerowi informacje o uczestnikach (umożliwia obserwację uczestników w działaniu ( np. rolę w grupie, temperament, poziom wiedzy i poziom umiejętności etc.).
Cel 3. Ćwiczenie ma za zadanie już na początku wpłynąć na „wahnięcie” postawą uczestników w kontekście zaplanowanego warsztatu.
O czym musisz pamiętać? Po pierwsze: o celach i jeszcze raz celach szkolenia.
Potem zastanów się, kogo masz na sali i dopasuj tematykę, a także rodzaj aktywności.
Dopasuj też rodzaj ćwiczenia wprowadzającego do poziomu kompetencji i wiedzy ogólnej, doświadczeń grupy, ale także do wieku czy nawet płci.
Nie ma nic bardziej „samobójczego”, niż zaproponowanie infantylnej zabawy długoletnim menedżerom, skakania po drzewach 50-cio latkom czy siedzenia w kręgu na podłodze kobietom w żakietach. Radzę uważać, ponieważ to świetne narzędzie użyte bez przemyślenia będzie zalążkiem sytuacji trudnej.
Absolutnym mistrzostwem wykaże się trener, który połączy 3 podane cele w jednym ćwiczeniu wprowadzającym.