Wróżenie z fusów, czyli – co się stanie z Magdą K?”
Pozwoliłem sobie na małą przeróbkę tytułu znanej piosenki Zbyszka Hołdysa, ale o przyszłości właśnie chcę napisać.
O przyszłości zawodowej freelancerów trenerów, coachów i wszystkich z branży rozwoju osobistego.
Za chwilę miną dwa miesiące od momentu, gdy zakazano m.in. szkoleniowcom prowadzić zajęcia na salach w realu.
Jako osoba z tej branży i działająca od czterech lat z komercyjnymi szkoleniami i kursami online – mam po dwóch miesiącach covidowego lockout-u takie oto obserwacje
1. W połowie marca czytałem w grupach szkoleniowych, że online to nie to samo i nie da się szkolić. W zasadzie, to amatorka nie godna certyfikowanego trenera.
2. Około połowy kwietnia większość szkoleniowców pisała, że raczej oswoiła technologię, żę śmiga na luzie z ośmiogodzinnymi szkoleniami online (zgroza!) na Zooma-ch, Teams-ach, Clickmeeting-ach i innych często nieco egzotycznych programach.
Mało tego. Słychać było dookoła „phi… to łatwizna i nie ma co kruszyć kopii o ten online”.
He, he ….niezła transformacja poglądów.Jak u rasowych polityków.
3. Od maja, po pierwszych „odmrożeniach”, zaczęło się czekanie na powrót do sal szkoleniowych, No i na powrót klientów.
Super,
Tylko, czy wszyscy klienci wrócą do offline?
A jeżeli to będzie przez kolejne miesiące będzie garstka – a taki scenariusz chyba będzie najbardziej realny.
Ale cza to- się dzieje na forach!
Czytam wypowiedzi osób, które zawodowo zajmują się rozwojem i które żyły do tej pory z “salowej” działalności szkoleniowej rodem z myślenia magiczno-życzeniowego.
Chodzi o jakieś dziwne zaklinanie rzeczywistości, że oto, gdy tylko zniosą restrykcje na spotykanie się , to rynek szkoleń wróci pełną parą.
No chyba nie.
Nie wróci.
Lęk i niepewność pozostaną trochę z nami. Tym bardziej że coś się mówi o kolejnych falach epidemii. O kryzysie w gospodarce nie wpominając.
Za długo pracowałem z biznesem i za stary już jestem żeby, tak lekko myśleć
Widzę to tak:
Popatrz!
1. Opcja-Szkolenia wewnętrzne (tzw. szkolenia zamknięte)
Korporacje przycinają lub likwidują budżety tego typu i chyba utrzymają się tam tylko etatowi trenerzy wewnętrzni.
Zlecenia z zewnątrz może zostaną na poziomie 20%-30% w porównaniu przed pandemią. Zawiało grozą po raz pierwszy.
Przypomnę, że mówimy o rynku dla kilkunastu tysięcy szkoleniowców.
2. Opcja — Szkolenia otwarte – czyli wolny rynek
Na 87 osób, które spytałem -, czy wezmą udział w jakiś formach szkoleniowych w realu, tylko 12 powiedziało “chyba”, a reszta uznała, że nie wie, czy będzie je po pierwsze stać lub, że to raczej będzie zbyt ryzykowne zdrowotnie i może chętniej skorzystają z wersji online.
Słabo.
Podsumowując ten krótki research – 13% powiedziało “chyba” (czyli nie koniecznie na tak), a 86% jest na nie, ale widzi chętniej opcję uczenia online.
Ja, akurat patrzę na tę sytuację trochę z galerii, ponieważ już od lat działam na rynku szkoleń online i ten kryzys „salowych szkoleń” mnie nie za bardzo dotyka.
Nie dotyka, ponieważ zbudowałem już markę w online, szkolę online, mam kursy online. Ogólnie rzecz biorąc mam e-biznes szkoleniowy, który generuje bardzo dobre pieniądze.
I właśnie do tego samego zachęcam trenerów- freelancerów.
Skoro już ogarniasz szkolenia dla byłych klientów w wersji online, to NIC nie stoi na przeszkodzie, żeby zabezpieczyć sobie drugą nogę.
Masz wiele opcji działania komercyjnego ze swoimi szkoleniami i programami poprzez kanał online. To nie tylko klient biznesowy. Uczą się wszyscy. Bo musimy.
Nie mówię o podejściu “mam kamerę nie zawaham się jej użyć” z Webinarami i “callami” – jako “protezami” szkoleń offline.
Chodzi mi o Twoje rzetelnie zaprojektowane i puszczone do sprzedaży w Internecie KOMERCYJNE szkolenia i kursy online.
Takie, które stworzą Ci “drugą nogę” w biznesie szkoleniowym.
Też takie, które mogą żyć w symbiozie ze szkoleniami offline.
Bo to jest dodatkową super opcją. A jeżeli szkolisz już offline, to jesteś o rok świetlny bliżej do takiej działalności online.
Dzisiaj przeczytałem takie zdanie jednej bardzo doświadczonej headhunterki — Maji Meissner, które co prawda mówiło o kobietach menedżerkach, ale szkoleniowców sądzę, że mocno dotyczy też.
„Najgorsza rzecz, jaką może zrobić doświadczona menedżerka szukająca pracy, to porozsyłać swoje CV do headhunterów. Spada wtedy z automatu do kategorii “prawie desperatki”. A takiej osoby w dzisiejszych czasach świat nie potrzebuje”
Nie wiem, czy wiesz, ale jeżeli dobrze zorganizujesz swoją obecność ze swoimi szkoleniami w online, to nigdy nie będziesz wysyłać nikomu ofert i CV. Ponieważ, to klienci będą szukali Ciebie. Czyż, to nie piękne?
Poza tym zbudowanie, rozpoznawalności w online i e-biznesu szkoleniowo — kursowego jest w Twoim zasięgu.
Tylko trzeba mieć pomoc w budowaniu takiej działalności, bo tylko tak wejdziesz tam niskim kosztem.
Jeżeli zainspirowałem Cię do podjęcia takiego wyzwania — własny komercyjny kurs lub szkolenie online, to zawsze zajrzyj na moje strony https://jacekwolniewicz.pl, prowadzę też sporo bezpłatnych Webinarów, pokazujących, od czego zacząć.
Online nie minie.
Twoi klienci to wiedzą i poczuli już, że można tak działać.
Czas leci, a to co może czekać wielu freelancerów na rynku, to już staje się jasne. Chyba że jako kolejny “prawie desperat” chcesz miotać “cevałkami” po rynku.
Do zobaczenia online